środa, 4 lutego 2015

50zł

Naprawde da rade przeżyc za te 50 zl. przekonałam sie jak moj kochany tatus zabral mi alimenty ktore przychodzily od matki dla mnie. ucz sie dziennie i radz sobie sama( co bylo ciezke do realizacji zwazywszy na 3 imprezowe kolezanki w pokoju w bursie którym rodzice wszystko oplacali za palona przez nich trawke tez nieświadomie płacili muzyka grała niemal 24 h/dobe a ty spij i ucz sie w takich warunkach). dofinansowania natomiast dostawały koleżanki ktore mialy miejsce zameldowania "na wsi" czyli np mieszkaly w odleglości pół kilometra ode mnie. To kiedy wpadnie w anemię czy dostanie raka odżywiając się jak żebrak. A jeśli zachoruje, opłata za bezpłatną opiekę u specjalisty oraz wykup leków? Do 1 kwietnia jeszcze trochę brakuje....Nie bardzo można było zmienić miejsce zameldowania bo wlasciciele sie boja i nie chca meldowac. Super! I jak młoda osoba która chciałaby poprawić swoje zycie ma to zrobić? Wielu mlodych ludzi ma naprawdę ciężko i naprawdę jest wielu studentów ktorzy żyja za 50 zl na jedzenie miesiecznie nie dostajac "wałówki" z domu. najlepsze wyjście to wyjechać za granice i tam zarobić na studia, aczkolwiek niech sie nikt nie dziwi ze wielu młodych ludzi z zagranicy nie wraca bo tu nie ma do czego wracac... Ale ja raczej wolałbym coś w stylu jak student którego w żaden sposób nie wspomagają ubodzy rodzicie ma wyżyć na studiach zarabiając 800 zł na ręke (o ile w ogóle udało mu się znaleźć jakąkolwiek pracę) bo wielu takich znałem w okresie studiowania. Po opłaceniu czynszu rachunków i wszystkich innych pierdół czasem nie zostawało nawet 50 zł na jedzenie. Fajnie że macie sposoby na oszczędne życie ale ja wolałbym temat jak poprawić rynek pracy.... aby studenci mogli normalnie jak ludzie pracować i zarabiać i nie musieli kombinować jak "Dzień 1. chleb razowy z masłem i solą na śniadanie. obiad-kolacja frytki "talarki" Dzień 2. bułka z dżemem. Obiad-kolacja frytki "paski" Dzień 3. chleb ze smalcem i ogóreczkiem. Obiad-kolacja gotowane ziemniaki ze smażoną cebulką (rarytas tygodnia:)) Dzień 4. bułka z kawą. Obiad-kolacja makaron z dżemem. Dzień 5. kawa na mleku i bułka z dżemem. Obiad-kolacja 2 jajka sadzone z ogóreczkiem. Dzień 6. kawa z mlekiem, bułka z masłem. Obiad frytki "talarki" kolacja frytki "talarki" (zostały z obiadu) Dzień 7. wyjazd do domu po prowiant. Mieszkając w akademiku ( przez pierwszy rok bez stypendium zadnego), w II połowie miesiąca jadłam chleb z delmą i z wegetą, na obiad zupka chińska ( nie vifon bo ta była najdroższa, znalazłam tańszy odpowiednik) i na kolację chleb z delmą i wegetą. Chleb ( zazwyczaj zostawał z dnia) pomiędzy 4 a 5 rano zawsze dostawałam w sklepie nocnym za darmo, bowiem o 6 przyjeżdżała świeża dostawa. Piłam tylko herbatę, kawa rzadko choć zdarzało się. W 2007 roku skończyłam studia z wyróżnieniem. Urodziłam zdrowe dziecko i na zdrowie nie narzekam. Co cię nie zabije to cię wzmocni. Teraz natomiast dbam o to aby jedzenie nie zostawało na talerzu, choć nie musiałabym wcale. Opłata za pobyt w akademiku 200zł. Ksera (bo na książki mało kogo było stać) 100 na miesiąc (nauczyciele dawali też swoje materiały do kser.).Bilet miesięczny 50 zł (bo budynki Uczelniane porozrzucane na 2 końcu miasta). Do tego rodzice dawali mi 150 zł.Na tyle ich było stać.Wiadomo-jako kobieta-miałam comiesięczny wydatek z tego na środki higieniczne. Reszta na jedzenie.Wielu było z biednych rodzin. Jeździliśmy za miasto na pole i zbieraliśmy kukurydzę i jedliśmy gotowaną. Mimo takiej biedy-skończyłam dobre studia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz