sobota, 17 stycznia 2015

czytanka

A moją ulubioną książką, a raczej serią o Indianach była trylogia “Złoto Gór Czarnych” Fiedlera czyli Orle pióra, Przekleństwo złota i Ostatnia walka Dakotów. Winnetou Maya też mi się podobał, jak i wszelkie książki o Indianach i Dzikim Zachodzie. Powieści Coopera przyznam się, że ciut mniej. Najbardziej chyba z nich przypadł mi do gustu “Ostatni Mohikanin”. Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie książka “Troje na prerii”Charlesa Portisa. Wiadomo- samotna dziewczyna chcąca pomścić swego ojca. Do twórczości Maya nawiązuje też po trosze książka, którą przeczytałem w latach 70 – “Old Piernik, prerie i my” T. Zimeckiego. Opis autostopowej wędrówki dziadka i 2 wnuków przez Polskę miał sporo uroku, niestety nadpsutego przez natrętną dydaktykę i propagandę. Przez to, ze na mojej holi przez ponad tydzień laptopa nie było, naryktowało mi sie zaległości. I dlotego dopiero teroz uwidziołek u Poni Justyny taki pikny indiański wpis! A tak w ogóle to Indian z górolami barzo wiele łący. Indianie za opaskami na głowie nosom piórka – i górole przy swyk kapelusak tyz nosom piórka. Indianie majom takie pikne siekierki (cyli tomahawki) – i górole tyz majom pikne siekierki (cyli ciupagi). Typowy Indianin mo orli nos – i typowy górol tyz. A w dodatku hyrnego indiańskiego zawołania “Howgh!” nie mozno przetłumacyć na ceprowski. A na góralski mozno! Bo “Howgh” po indiańsku znacy mniej więcej telo, co “Haj” po góralsku
Zapadła mi w pamięć fajna scenka, gdy bohaterowie – w indiańskich strojach – zatrzymują ciężarówkę, a jej kierowca wybałusza oczy i budzi śpiącego kolegę wołając: – Wacuś, Ameryka, Indiany! Przejechalim, Wacuchna, Polskie. Mówiłem żeby nie za dużo dać w gardło!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz